Pojutrze zalewamy - śniegu, nie waż się padać!!!
Piękna odwilż, napawam się nią trzeci dzień, słucham z rozkoszą jak sobie wiaterek (albo raczej wietrzysko) wieje i deszczyk siąpi - to dopiero cudna muzyka :) Dziewczyny zdążyły jeszcze ulepić bałwanka:
i fałfanka:
a ja z dziką rozkoszą patrzyłam przez okno jak się powoli roztapiają - ha, ha!!!
Pojechaliśmy dziś na budowę zobaczyć, czy już śnieg nie zalega, sąsiadka w dodatku dzwoniła, że wiaterek pięknie nasz styropian rozrzuca po łące. Ja rozumiem, że suszy ładnie roztopiony śnieg, ale żeby tak nasz styropian! Wleźliśmy najpierw na strop i co widzimy - paczuszka styropianu frunie sobie elegancko. Mąż szybko zszedł, żeby ją złapać, ja za nim i co się okazało... Paczuszka zatrzymała się na sośnie, ale po śladach na śniegu widać, że była jeszcze druga paczuszka, która poleciała na drogę, tylko, że nie mogliśmy jej nigdzie znaleźć. I co się okazało - sąsiadka, dobra kobieta, ganiała ten nasz styropian i nic wcześniej nie powiedziała, a myśmy myśleli, że przepadł :)
Stropik prawie bez paskudnego śniegu, odrobina została tam, gdzie zbrojenie:
Jutro Boby przyjeżdżają - będą układać styropian do ocieplenia wieńca i na sobotę zamawiamy beton - a miało być przed Świętami :)