Nadproża łukowe.
Akcja nadproża w dniu wczorajszym wykończyła mnie nerwowo. Musieliśmy zgrać w czasie przyjazd nadproży i dźwigu, który miał je wciągnąć na górę. Dźwig miał niedaleko, bo z Żyrardowa jechał, ale nadproża ze Szczecinka niestety i niestety - tego się właśnie obawiałam - utknął w korku przez jakiś wypadek 17 kilometrów od nas. Potem żeby było śmieszniej, nie zauważył skrętu na Żelechów i błądził po okolicy. Ja z dziewczynami, mała biega po najwyższym śniegu, nogi przemoczone, ale nie mogę jechać do domu, bo muszę się z dżentelmenami rozliczyć. Wreszcie dotarł. Na szczęście czas nie był stracony, bo pan dźwigowy powciągał więźbę na górę - ten co ją dostarczył nie miał czym. Na górze jest już ramka (strop nad poddaszem nie będzie taki jak w projekcie, czyli wylewany, bo niby po co) i murłaty:


Potem przyszła kolej na nadproża:



Tosi poszło na pierwszy rzut:



Potem nasze:

Są już prawie wszystkie ścianki działowe na dole - sień, tu będą podwójne przeszklone drzwi:

Wejście do salonu - ta sama szerokość tylko bez dzwi:

Wejście do kuchni:

Ściana pomiędzy kuchnią i jadalnią:

Zaczątek kotłowni/wc:

Jeszcze widoczek zimowy - wczoraj jechałyśmy z Michasią na badania do Tarczyna i nie mogłam się oprzeć żeby nie cyknąć zdjęcia:

Dziś jedziemy po faktury za pustaki, bo czas najwyższy upomnieć się o zwrot vatu, czy ktoś może wie ile mają czasu na zwrot kasy?
Komentarze