Z oszczędności - koza :)
Kasy mało, więc póki co zamiast kominka będzie żeliwna kozula - zakochałam się w niej od pierwszego wejrzenia:
Wcale nie zamierzam się jej pozbyć jak już będzie ogrzewanie - stanie sobie w bibliotece zamiast pieca, o którym marzę i do którego wzdycham, ale na który nie stać mnie będzie jeszcze baaardzo długo. Prawda, że cudny :)
Do tego marzy mi się butelkowa zieleń na ścianach, bo meble mam w ciemnym mahoniowym kolorze - wyglądałoby to wtedy tak:
Żeby definitywnie zakończyć budowę i rozliczyć się z kierownikiem budowy, pod koniec tygodnia bierzemy się za tzw. szambo. Odebrałam już pnb przyłącza gazowego do domu - może udało by się przed zimą zrobić, bo gazownia ponagla. No i, co najważniejsze, w zeszłym tygodniu był Pan od pomiaru okien (z firmy Fila), zaliczkę wpłaciłam, więc za miesiąc będą okienka i prowizoryczne drzwi wejściowe i ogrodowe. Okienka na razie tylko na dół, ale i tak wciąż nie mogę uwierzyć, że się udało. Pełnia szczęścia, czyli pozostałe okna - na wiosnę.
A w ogrodzie reszta trawki wzeszła i oko cieszy:
Mam nadzieję, że zdąży podrosnąć przed pierwszymi chłodami i za miesiąc już nie będzie różnicy między nią a tą wcześniej sianą.
Nowe kwiatuszki zakwitły:
A to kolejne nasze grzybki - rosły sobie jak zwykle w tej nie "dewastowanej" części ogrodu:
Malutki oszczędzony póki co - niech podrośnie :)
Tyle spraw na głowie, że pamięć zawodzi - przecież rok temu wbiliśmy przysłowiową "pierwszą łopatę" - ileż było emocji, musiało minąć kilka tygodni zanim do mnie dotarło, że to mój dom będzie tu stał. Dziś już spokojniej, marzenia powoli się spełniają, a to jest warte każdych pieniędzy :)