Mozolnie, ale naprzód...
Młoda chora, więc jest chwila czasu, żeby coś skrobnąć.
Dół można uznać za skończony (na potrzeby banku oczywiście, bo jeszcze wiele brakuje - nie ma zabudowy okapu w kuchni, boazerii w kibelku, listew ani przysufitowych, ani przypodłogowych, ani drzwiowych - jest to czasochłonne, a czasu zostało niewiele na rozliczenie się z bankiem).
W salonie ściany są w kolorze brudnego błękitu (nie bardzo to widać na zdjęciach przy świetle dziennym), oprócz ściany kominkowej - ta jest biała. Zasłon póki co brak, podobnie jak kasy :(
Stół kawowy po renowacji - odsłoniły się rozmaite barwy drewna, ale ma to swój urok:
Renowacja mebli daje satysfakcję, ale to strasznie ciężkie zajęcie, jeszcze cztery krzesła mi zostały, w tym dwa z podłokietnikami :((((( Cały czas sobie mowię, że do Świąt Bożego Narodzenia dam radę. Wcześniej wyglądały tak:
Prawda, że teraz są bez porównania piękniejsze:)))
Biblioteka pozostała w starych kolorach. Jest mała, przytulna - tak jak chciałam, żeby móc się zaszyć z książką na fotelu, przy kominku....
Hol i drzwi do sieni:
Drzwi do kotłowni/wc i garażu:
I sień z moim pięknym łupkiem - jest cudny, impregnowanie go było mega przeżyciem:)))
Teraz Andrzej działa w łazience na górze, na razie spektakularych efektów brak, mam nadzieję, że w tym tygodniu skończy, bo jeszcze sufity w dwóch sypialniach zostały więc trzeba gonić - został nam miesiąc!!!