Dekarze sprzątają po Bobach :(
Dziś Panowie Dekarze stawili się rano i oznajmili, że przywieźli mi na budowę wiosnę :) Faktycznie, piękne słonko dzisiaj cały dzień było, więc mogli wziąć się wreszcie za kominy niedokończone przez Bobów. Bardzo się widać Bobom spieszyło, bo kominy wymagają ponownego naciągnięcia kleju, potem jeszcze grunt i struktura. Ale to to pikuś - jest jeszcze parę kwiatków, które spokoju mi nie dają, ale mili Panowie Dekarze obiecali, że mnie z tym syfem nie zostawią - na ten przykład wgryzający się w mur kawałek betonowego daszku nad tarasem, który nie wiadomo jak obrobić - pójdzie do skucia, koślawe szczyty, których kąt pozostawia wiele do życzenia, a przecież tam będzie sztukateria w poziomie - z jednej strony gzyms byłby niżej, a z drugiej wyżej. Cieszę się, bo przecież tamci mają mnie w nosie i nie przyjadą tego poprawiać, a szukać teraz innej ekipy do takich pierdół - nawet nie chcę sobie tego wyobrażać.
Dzisiaj odebrałam wreszcie pomalowane kołnierze od okien dachowych - uparłam się żeby były w kolorze dachówki, bo te grafitowe, zwłaszcza fartuchy, wyglądają na ceglastej dachówce odrażająco - no i mam co chciałam :) Firma Roto chciała policzyć sobie za takie kolorowe okna i kołnierze (6 sztuk w sumie) 5 tysięcy. Ja co prawda malowałam bez ram okiennych, ale tego to najmniej jest akurat, i Pan z lakierni policzył za to 280 zł - no to trochę różnica jest :) Nie mogę się doczekać jak będą wyglądać na dachu - być może już jutro się za to wezmą :) Tak mają te ceglaste fartuszki wyglądać: