Przyjdą, czy nie przyjdą, czyli virgo majową porą.
Podobno jutro mają przyjść dekarze, żeby dokończyć nasz dach - może wreszcie uda mi się ogłosić SSO :) Tymczasem wiosna wkoło, jest cudnie, dziś znów piękne błękitne niebo i ta soczysta zieleń młodych listków - bajka :)
Moje szczęście odpoczywa w chłodnym garażu, ledwie żyw bidulek - dwa dni wydłubywał gwoździe ze stempli, mierzył każdy stempel, bo cholery różną długość mają i przenosił je do garażu, w sumie 200 szt. Trzeba było je przygotować do sprzedaży, reszta zostanie na tymczasowe ogrodzenie. Przyszły weekend upłynie pewnie pod znakiem porządkowania desek :(
Moje samosiejki, które nie uległy zagładzie w czasie budowy - rośnijcie maleństwa :)
Sąsiad z naprzeciwka kończy piwnice - ciekawe jakież tu cudo wyrośnie, nie mogę się doczekać: