Poświąteczny odpoczynek.
Kiedy przed Świętami żegnaliśmy się z Panami Dekarzami, uczciwie uprzedzili, że raczej we wtorek się nie zjawią. Wtorek przyszedł - telefon rano od Panów Dekarzy - "Jutro przyjeżdżamy działać dalej". "Ale śnieg na dachu zalega" - mówię, a oni na to - "Śnieg się cały czas zsuwa, nie będzie problemu". Do dziś się nie pojawili, żadnego telefonu, cisza. A oni raczej z tych rozmownych, ale wnikać nie będę - niech odpoczywają :) I tak by nic nie robili. Pogoda jest obrzydliwa - śnieg się zaczyna roztapiać i jest tak mokro, że tylko patrzeć jak będziemy uziemieni, bo tu gdzie mieszkamy to taki koniec świata jest, czyli totalne zadupie. W dodatku Misia chora - jakaś wyjątkowo obrzydliwa grypa żołądkowa ją dopadła. Póki co śpi, więc nadrabiam zaległości - przeglądam stare egzemplarze "Mojego mieszkania" i dochodzę do wniosku, że schody będą jednak całe dębowe, bez tych eleganckich, ale bądź co bądź dość chłodnych białych "dodatków". Jednak stara miłość nie rdzewieje - tegoroczny styczniowy numer mnie natchnął:
Tam są wnętrza jednego domku pokazane, że jak je zobaczyłam, to odpadłam normalnie - jak by człowiek u siebie był. No salon na ten przykład - prosty, swojski, przytulny, ale i elegancki:
Tak właśnie sobie nasz wyobrażam - nasze wielkie "południowe" okno, dające mnóstwo światła, jasne sofy, po prawej stronie jadalnia, po lewej jaśniutki wapienny kominek na tle takiej odjazdowej ściany, tylko bardziej w granat (w oryginale jest grafitowa) i bez tego nieszczęsnego zwierzaka:
Do tego znalazłam cudne lampy w Almi Decor - jedna nad stolik kawowy, dwie nad stół w jadalni:
Oni mają jeszcze takie świetne poduchy:
Tak więc - żegnaj prowansalski salonie - miłość do ciebie była tylko chwilowym "skokiem w bok", pozdrawiam i słonecznego, ciepłego weekendu życzę :)