Moje Boby fajne chłopaki są, pokonali mróz i śnieg, wybudowali mi przez zimę solidny i śliczny domek, ale tradycji nie uszanowali - mój domek wiechy nie dostał. Szukałam w necie informacji o zwyczajach budowlanych i znalazłam ciekawy artykuł:
Dobry budowlany obyczaj każe świętować zakończenie ważnego etapu budowy, jakim jest położenie ostatniego elementu konstrukcji dachu. Nie jest to jedyny, ale najbardziej popularny i powszechnie podtrzymywany zwyczaj związany z budową domu. Przypomnijmy inne rytuały z dawnej Polski, które miały na celu zapewnienie ochrony, pomyślności i odegnania złego losu.
Na wsiach w dniu rozpoczęcia budowy domu gospodarz ugaszczał majstra i jego pomocników. Taki poczęstunek nosił nazwę zakładzin. Było to na tyle istotne wydarzenie, że w dniu, w którym miało miejsce, nie wykonywano żadnych innych prac. Do tradycji należało także składanie ofiary z przedmiotów: monet, święconej pszenicy i maku, co miało zapewnić ochronę przed nieszczęściami.
Podczas budowania domu kładziono w każdym jego rogu jajko oraz dodawano je do zaprawy wapiennej, także w celu wywróżenia szczęścia przyszłym mieszkańcom. Starannie dobierany był też materiał do budowy - nie nadawało się drzewo, które było powalone piorunem lub uschnięte.
Szczególnym miejscem każdego domostwa był próg, który spełniał rolę symbolicznej granicy miedzy światami, dlatego podczas wprowadzaniu się do nowego domu na odegnanie złych mocy jako pierwsze wpuszczane były zwierzęta: kot lub kogut, dopiero później wchodzili gospodarze.
Wierzono także, iż za pomocą gałęzi brzozy, dębu, jałowca, głogu czy tarniny można przepędzić z domu złe moce, dlatego też wtykano gałązki tych drzew w szpary w ścianach. W różnych szczątkowych formach dawne zwyczaje znane są do dziś.
Zamiast garnca z monetami zakopywanego pod progiem w metalowej tubie zamykany jest akt erekcyjny - dokument rozpoczynający w uroczysty sposób budowę - i wmurowywany. Wraz z nim tradycja nakazuje umieszczenie również innych przedmiotów, m.in.: wydanie miejscowej gazety z dnia uroczystości, obiegowych monety, zdjęć uczestników przedsięwzięcia, zdjęć terenu z okresu poprzedzającego rozpoczęcie inwestycji itp. Wszystko zależy od pomysłowości osób przygotowujących uroczystość.
Ciekawym wydarzeniem jest mocowanie wiechy na szczycie wznoszonego budynku. To jeden z najbardziej znanych i praktykowanych dawnych obyczajów. Wiechą może być wiązka zielonych gałęzi, pęk słomy lub kwiatów. Współcześnie nawet na szczytach budowanych wieżowców spotyka się wiechę. Na uroczystość wykonawca robót zaprasza wszystkich pracujących przy budowie oraz inwestora - jego przywilejem jest wbicie ostatniego gwoździa mocującego krokiew. Uroczystość ta jest znakomitą okazją do podziękowania wszystkim uczestnikom przeprowadzonych prac za włożony w nie wysiłek i okazją do wspólnej zabawy. Niegdyś tradycja nakazywała zebranym liczyć uderzenia młotka przy wbijaniu ostatniego gwoździa (inwestor miał obowiązek poczęstować kierującego pracami tyloma kieliszkami alkoholu, ile razy uderzył młotkiem).
Ciekawe, czy u Was takie zwyczaje są kultywowane, czy nie?
Dekarzy w sobotę nie było, ale wybrałyśmy się z dziewczynami żeby zobaczyć jak wyszły lukarny, są trochę inne niż w projekcie - takie bardziej "po mojemu", są krótsze, kończą się równo z murem, i dodatkowo moje Boby tak pokombinowały, że przy lukarnie Miśki dach nie "wgryza się" w mur, co moim zdaniem szpeci budynek - będzie tak jak chciałam - super :)
Rynienki z bliska:
A tak dziewczyny spędzają czas w tę piękną wiosenną Niedzielę Palmową:
Prawda, że jest piękny :)